Kiedy prawie rok temu spotkałem Laurę i Mirka po raz pierwszy od razu wiedziałem, że będzie to piękny i huczny dzień. Ślub na Kaszubach kojarzy mi się zawsze z wielką imprezą i dużą ilością śmiechu :-] W fotoreportażu ślubnym najważniejsze są emocje, a tych nie brakowało.

Fotoreportaż ze ślubu i wesela

Umówiliśmy się na godz. 14 u Laury. Niestety, od samego rana padał rzęsisty deszcz. Oczywiście fotoreportaż ze ślubu i tak się uda- oba moje Nikony D4/s są w pełni uszczelniane. Choć oczywiście wolę jednak stonowaną pogodę.
Upał – źle. Za dużo słońca też niedobrze. Lekki pochmurny dzień? Doskonale!

W końcu dojechaliśmy do kościoła św. Marcina w Sierakowicach i deszcz przestał padać. Całe szczęście, bo zaraz po mszy planowałem zrobić zdjęcie grupowe. Ceremonia przebiegła pomyślnie, bez zająknięć i problemów z założeniem obrączek [czasem się to zdarza i wtedy jest kupa śmiechu :]]

W fotografii ślubnej najważniejsze są emocje

Kościół św. Marcina jest kościołem zabytkowym, jednak dość jasnym i idealnym do fotografowania. Mamy duże odejście i można częściej używać dłuższych obiektywów. Na początku przygotowań, kiedy spotkałem rodziców wspomniałem, że jeśli chcą płakać, to śmiało, ponieważ łzy fajnie wyglądają na zdjęciach. Nie zawiedli i nawet Maciek uronił łzę szczęścia!

Fajne urozmaicenie zrobili przyjaciele naszych młodych z siostrą młodej na czele. Przebrali się w stroje ludowe i utworzyli piękny szpaler na koniec ceremonii.

Pogoda po ceremonii doskonała i lecimy na salę weselną. 140 osób pakuje się do aut i jedziemy. Po drodze kilkanaście bramek ślubnych i na szczęście większość pomysłowa i w dobrym humorze. Nigdy nie lubię, kiedy para zaczepiana jest przez podpitych dziadów proszących o wódkę.

Przybyliśmy na salę, gdzie wspomniane 140 osób składało życzenia. To daje sporo czasu na rozstawienie całego systemu lamp bezprzewodowych. Bardzo pomagają w fotografowaniu wesela. Nie martwię się, czy sala jest jasna, ciemna i czy prowadzący świeci cały czas różowymi ledami :]

Sesja zdjęciowa – fotoreportaż z wesela

Pierwszy taniec na piątkę i zaraz po pierwszym bloku zabrałem parę na mini sesję zdjęciową. Podjechaliśmy na pole rzepaku ok. 2 km dalej. 15 minut i powrót na wesele. Nie dajemy gościom czekać. Od samego początku parkiet pełen, więc mam co robić, a to lubię najbardziej.

Nie ma nic gorszego niż długie przerwy. Czas mija lepiej kiedy jest spędzany aktywnie.

Podczas wesela rodzina zrobiła parze sporo niespodzianek. Jedną z takich atrakcji były dwie orkiestry dęte zaproszone na wesele plus występ zespołu tańca kaszubskiego, w którym jest siostra Laury. Dobra okazja do zdjęć, głośno jak cholera, ale wesoło :]

Oczepiny opóźniły się o 30 minut, czego za bardzo nie lubię. Zegarek jest mi zawsze bliski, jestem zawsze na czas i wszystko lubię zgodnie z harmonogramem. Ot, moja przypadłość. Fotograf ślubny nie może się spóźniać. Po co denerwować parę?

Tydzień po weselu Laura i Mirek odebrali swoje zdjęcia ślubne i teraz Wy możecie obejrzeć skrót z ich reportażu.

*prezentowane zdjęcia to zaledwie fragment ponad 400 zdjęciowego fotoreportażu